Wilkołaska cegielnia
Oczywistym jest stwierdzeniem, że Kraśnik i okolice słyną z wyrobu cegieł. Jednak o ile dziś jest to fakt znany, za jakiś czas może pozostać jedynie ciekawostką historyczną. Jeszcze w latach siedemdziesiątych XX w. cegły produkowało tu ponad sto cegielni, a dzisiaj czynnych pozostało tylko kilka. Przyczyną tego jest między innymi anachroniczność cegły jako materiału budowlanego. Coraz mniejszy popyt i wysokie koszty powoduje brak opłacalności produkcji.
Taki los spotkał wilkołaską cegielnię. Około roku 2020 po blisko 60 latach zakończyła działalność. Jest jeszcze w całkiem niezłym stanie i może doczeka lepszych dla siebie czasów. Tymczasem zwiedziłem ją ostatnio, czego efektem jest ta krótka historia i kilkanaście zdjęć.
Według informacji na nieistniejącej już stronie internetowej cegielni pierwsze wypały cegieł odbywały się już w 1910 roku w piecu polowym. Początki współczesnej cegielni to druga połowa lat sześćdziesiątych XX wieku kiedy czterech rolników postanowiło wybudować piec kręgowy typu Hoffmana. Tak rozpoczęła się kilkudziesięcioletnia historia wilkołaskiej cegielni.
Jeszcze na zdjęciach lotniczych z 1964 roku działka, na której go ulokowano była niczym niewyróżniającym się polem. Miejsce, w którym powstawała cegielnia musiało znajdować się blisko surowca. W przypadku cegieł kraśnickich jest nim glina lessowa. To odróżnia je od cegieł z innych regionów produkowanych głównie z iłów. I właśnie przy skrzyżowaniu drogi urzędowskiej i poprzeczki do Wilkołaza Dolnego i Drugiego ziemia skrywa ten doskonały materiał. Wilkołaska glina nie wymagała żadnych dodatków poprawiających jej właściwości aby powstawały mocne, wysokiej jakości cegły.
Proces powstawania cegły jest zaskakująco długi i fascynujący. Od momentu wydobycia surowca do wykorzystania cegły do budowy ściany może minąć kilka miesięcy. Oto dlaczego:
W pierwszym etapie wydobyta glina była hałdowana przez zimę, a potem dołowana w silosie. To polepszało jej właściwości. Dopiero z tak przygotowanego surowca po przepuszczeniu przez dwuwałowe mieszadła powstawała plastyczna, miękka masa, z której można było formować cegły.
To chyba najbardziej fizycznie wymagający etap, bo formierz musiał oddzielić rękoma odpowiednią ilość gliny i na stole strycharskim wstępnie uformować, a następnie z impetem wrzucić ją do formy tak, aby dokładnie wypełniła całą jej przestrzeń. Z formy powstawały dwie cegły. Po zebraniu nadmiaru gliny pracownik przenosił formę z surowcem na plac obok stanowiska i z wyczuciem usuwał ją pozostawiając na ziemi świeże cegły. W tym momencie miękkie i delikatne rozpoczynały powolny proces schnięcia. Aby materiał nie odkształcił się w wyniku nierównomiernego odparowywania wilgoci, po kilku godzinach przekręcano cegły o 90 stopni na wąski bok.
Tak wstępnie osuszone i stwardniałe cegły zabierano z placu, układano w “koziołki” i przenoszono pod wiaty, gdzie suszyły się przez kolejne dwa do czterech tygodni.
W końcu nadszedł czas na przeniesienie do pieca. Jego konstrukcja jest dość prosta, a jednocześnie genialna. Piec Hoffmana ma dwa poziomy: dolny, w którym znajdują się komory na wypalany materiał i górny w którym wypalacz kontroluje cały proces.
Z każdej komory na górny poziom prowadzą kanały przez które podawane jest paliwo (najczęściej miał węglowy) oraz kontrolowana jest temperatura. Ogień przenosi się powoli z komory do komory, a właściwe wypalanie w pojedynczej komorze trwa około 60 godzin. W międzyczasie cegły w komorach czekających na wypalenie zostają naturalnie ogrzewane przez cyrkulujące powietrze, natomiast komory po wygaśnięciu ognia powoli stygną. Cały cykl trwa około dwóch tygodni. Taka konstrukcja pozwala na ciągłe działanie pieca bez przestojów.
Po umieszczeniu cegieł w komorze pieca wnęka wejściowa (furta) zostaje zamurowana. Teraz pieczę nad procesem przejmuje wypalacz.
To nie byle kto, musi mieć duże doświadczenie, bo drobne zaniedbanie i błąd może zniszczyć czasochłonną produkcję. Jego miejscem pracy jest górny poziom pieca, do którego prowadzą schodki. Widok tego miejsca jest niesamowity. Stoimy na sklepieniu pieca, z którego wystaje kilkadziesiąt otworów zasypowych przykrytych wieczkami. W części centralnej znajdują się kolumny z urządzeniami do kontrolowania przepływu powietrza i temperatury.
Tuż przy wejściu znajduje się kantorek ze stolikiem, krzesłem i miejscem do leżenia - wypalacz musi być na miejscu przez całą dobę, więc to praca zmianowa dniem i nocą.
Wypalacz musi stale zaglądać do kanałów, sprawdzać temperaturę (doświadczeni pracownicy nie potrzebowali specjalistycznych termometrów, wystarczyło, że spojrzeli na kolor rozgrzanych do czerwoności cegieł) i dorzucać miał węglowy, sterować przepływem powietrza. A temperatura wypału cegieł to aż ponad 1000 stopni Celsjusza.
Po ostygnięciu i wyjęciu gotowych cegieł z komory pieca można je posortować według jakości i klas kolorów, zapakować na palety i w drogę.
Ostatnim właścicielem wilkołaskiej cegielni była firma Zakład Produkcji Cegły Stanisław Zdyb i Spółka s.c. Wielka szkoda, że w komorach pieca hula dzisiaj co najwyżej wiatr, a nie piekielny ogień. Może pojawi się kiedyś moda na wyjątkowe, ekologiczne materiały, niekoniecznie do budowy całych domów ale jako wysokiej jakości wykończenia. Współczesne realizacje łączące tradycyjną kraśnicką cegłę z nowoczesną architekturą robią ogromne wrażenie.
Konstrukcja pieca Hoffmana jest doskonale pokazana na stronie Ośrodka Brama Grodzka - Teatr NN
Warto obejrzeć kilka krótkich filmów okazujących proces produkcji kraśnickich cegieł:
Galeria