Teściowa w worku wilkom na pożarcie
czyli niezwykły sposób zięcia na poskromienie złośnicy
Lubicie wilkołaskie historie kryminalne? Ja też. No to dzisiaj jedna z ciekawszych, a na pewno najzabawniejszych (choć nie dla bohaterki).
Działo się w Wilkołazie w 1926 roku, chłodną porą roku. Sprawę opisał Express Wieczorny Ilustrowany z 4 grudnia, a powrócił do niej Nowy Czas we wrześniu 1934 roku. Relacje różnią się w detalach, ale główne wydarzenia są zgodne i przedstawiają się następująco:
Antonina Wójcik była teściową, miała lat 54 i zamieszkiwała w Wilkołazie.
W dobre jej chęci wierzyli wszyscy oprócz zięcia.Zięć Wójcikowej, Józef Wójcik, początkowo wszelkich uwag i admonicyj [upomnień, przygan - przyp. A.G.] słuchał z wielką uwagą, a potem pewnego dnia zaklął siarczyście, rzucił się na swą wymowną teściową, obezwładnił i włożył do obszernego worka, potem na wóz i zawiózł do pobliskiego lasu. Tam zdjął wrzeszczący wór z woza, położył pod wyniosłą sosną, odwiązał i zostawił na opiekę lasu.
A Wójcikowa wylazła z wora, rozejrzała się dokoła, wzięła go pod pachę i po kilku godzinach błądzenia dotarła do własnej zagrody.
Po raz pierwszy od wielu, wielu miesięcy w mieszkaniu Wójcików panowała uroczysta cisza, przerywana tylko westchnieniami.
Ale za to następnego dnia, już od wczesnego rana słychać było ożywioną wymianę zdań. Potem nagle wszystko ucichło, a w chwilę potem zaskrzypiał wóz, na którym leżał duży, poruszający się niecierpliwe wór.Tym razem Wójcik zawiózł swoją teściową do odległych o kilkanaście wiorst od Wilkołaza dołów, porośniętych bujnie krzakami.
Była bosa. Miast chustki, miała na sobie duży wór. Wezwano posterunkowego, który przetransportował ją do policji. Tutaj ogrzano ją i nakarmiono, poczem przystąpiono do indagacji.Policja ma ją odesłać do miejsca zamieszkania.
Tak literacko kwieciście (i chyba nieco ubarwiając) opisał tę historię Nowy Czas. A według Expressu Wieczornego (to pierwsze źródło informacji, więc raczej rzetelniejsze) po drugiej wywózce teściowej wróciła do domu po dwóch dniach, a dopiero trzecia próba uspokojenia wymagała interwencji:
Tym razem miał spokój dwa dni. Teściowa znów się znalazła.
I jeszcze raz widocznie musiał Wójcik zastosować swą metodę uspokojenia teściowej, gdyż kobietę w worku znaleziono aż pod samym Lublinem. Była w stanie takim, że dopiero po ogrzaniu się i ciepłym posiłku zdołała opowiedzieć swoje niezwykłe przygody.
Nie wiemy jak dalej potoczyły się losy teściowej i czy w rodzinie Wójcików ostatecznie zapanował spokój. Mam nadzieję, że tak.
Źródła:
- Express Wieczorny Ilustrowany 1926-12-04 r. 4, nr 336
- Nowy Czas, 1934-09-20 r. 4, nr 245