Wilkołaz 1944 - zdjęcia lotnicze

Wilkołaz 8 sierpnia 1944We wtorek 8 sierpnia 1944 roku zapowiadała się piękna pogoda. Po tym jak dwa tygodnie wcześniej przez Wilkołaz przetoczył się front, niemiecka okupacja stała się wspomnieniem, a nową Polskę zaczął nam organizować Wielki Brat trzeba było na powrót zająć się codziennością.

Środek żniw, pola zastawione dziesiątkami, ale jeszcze sporo zboża do skoszenia. Potem młocka i przygotowania do jesieni. Słonce wstało wcześnie, bo około godziny 5, a pracę najlepiej rozpocząć rano, żeby jak najwięcej zrobić przed sierpniowymi upałami. Ci, którzy nie mieli szczęścia musieli uporać się z rozjeżdżonymi przez czołgi nieskoszonymi łanami, ale przynajmniej było bezpiecznie. Walki toczyły się teraz w nad Wisłą, w okolicach Sandomierza dymiły wysadzone mosty. W czasie przejścia frontu Wilkołaz w zasadzie nie ucierpiał. Ciężki sprzęt kierował się polami po wschodniej stronie szosy lubelskiej i dopiero pola na południe od Wilkołaza III zostały poznaczone śladami walk.

Ci, którzy wyszli w ten słoneczny poranek na pola mogli słyszeć tylko lekki szum wiatru i śpiew ptaków – obrazek prawie idylliczny. Około 7:05 ciszę przerwał odgłos samolotu zbliżającego się od południa. Spoglądając w niebo niektórzy mogli dostrzec charakterystyczny kształt niemieckiego samolotu rozpoznawczego Focke Wulf FW 189 , tzw. „Ramy”. Nie wróżyło to niczego dobrego, przecież mówiono, że Niemcy zostali zepchnięci daleko za Kraśnik. Na szczęście był to tylko rekonesans, choć nietypowy. W tym samolocie został zamontowany specjalnie skonstruowany, ważący ok 70 kg aparat fotograficzny robiący zdjęcia terenu, nad którym przelatywał. Zaraz za Wilkołazem, nad Obrokami samolot zakończył misję i skierował się z powrotem na południe. Po krótkim czasie ucichł także odgłos jego silników. Można było spokojnie kontynuować żniwa.

Tej historii nie udałoby się opowiedzieć gdyby nie splot kilku przypadków. Po pierwsze zainteresowanie Niemców tyłami frontu wzdłuż drogi Lublin-Kraśnik aż do północnych granic Wilkołaza. Po drugie przejęcie po zakończeniu wojny przez aliantów zbioru dokumentów (między innymi zdjęć lotniczych) Abwery i Luftwaffe oraz wywiezienie ich za ocean. Możemy tylko przypuszczać, że gdyby Rosjanie przejęli to archiwum ślad po nim by zaginął. Po trzecie odnalezienie tych zbiorów na początku lat dwutysięcznych w The National Archives at College Park pod Waszyngtonem przez Zygmunta Walkowskiego – fotografa, varsavianistę, najwybitniejszego znawcę ikonografii fotograficznej i filmowej Warszawy okresu II Wojny Światowej.

Na ślad amerykańskiego archiwum Zygmunt Walkowski wpadł już dawno. Pomogli mu w tym jego amerykańscy krewni - Ewa i Wojciech Walczakowie. Ustalili, że fotografie są w College Park pod Waszyngtonem. Przez dwa lata pan Zygmunt starał się zainteresować zdjęciami rozmaite instytucje, ale nikt nie zareagował. Odpowiedział dopiero działający od zeszłego roku [artykuł ukazał się 1 kwietnia 2004 roku, przyp. A.G.] Zespół Pełnomocnika Prezydenta Miasta ds. Budowy Muzeum Powstania.
- Przedstawiłem swój projekt i władze miasta zgodziły się sfinansować mój wyjazd. Padło pytanie, ile potrzeba mi czasu na przejrzenie archiwum. Odpowiedziałem, że co najmniej dwa miesiące. Otrzymałem zgodę na tydzień - mówi Zygmunt Walkowski.
Tylko dzięki pomocy amerykańskiej rodziny, jej znajomych i pracowników polskiej ambasady w USA udało mu się sfotografować i zeskanować w archiwum kilkaset zdjęć. Sam sfinansował przedłużenie pobytu o tydzień.
Jego zdaniem w zasobach archiwum w College Park znajduje się wiele tysięcy fotografii z Warszawy i okolic z całego okresu II wojny światowej. To materiały u nas zupełnie nieznane.

Zdjęcia lotnicze Powstania Warszawskiego - wyborcza.pl

Okazuje się, że w tych materiałów jest ok 4 ton! Dokładnie są to szkła diapozytywowe o wymiarach ok 30x30 cm. Do wykonania tych zdjęć służyły specjalnie skonstruowane przez zakłady Zeissa w Jenie aparaty fotograficzne umożliwiające wykonywanie wysokiej jakości zdjęć z pokładu samolotu lecącego na znacznej wysokości (ok 2000 – 2500 m). Na zdjęciu obok możemy zobaczyć taki aparat, a na unikalnym fragmencie węgierskiej kroniki poniżej montaż aparatu, przygotowanie samolotu do misji, przelot oraz wykorzystanie zdjęć. Na filmie widać, że były wykonywane na wielkich szpulach kliszy fotograficznej (niektóre źródła podają, że klisze zastępowano w aparatach szkłem diapozytywowym, ale bardziej prawdopodobne wydaje się, że fotografie z filmów były kopiowane na szkła - materiał trwalszy i bezpieczniejszy do przechowywania niż łatwopalne klisze). To prawdopodobnie dokładnie taki sam samolot, który mogli zobaczyć żniwiarze 8 sierpnia 1944 roku nad Wilkołazem.

 

Obecnie największy zbiór skanów zdjęć lotniczych możemy zobaczyć na portalu fotopolska.eu dzięki pracy i zaangażowaniu użytkownika esski. Archiwum w College Park udostępnia zbiory bezpłatnie, ale trzeba się tam udać osobiście. Na szczęście można skorzystać z usług miejscowych archiwistów lub za pośrednictwem portalu fotopolska i użytkownika esski (za odpowiednim wynagrodzeniem).
W tym artykule przyjrzymy się tylko jednemu z kilku zdjęć Wilkołaza obejmującemu centrum wsi. Pozostałe wykonane w trakcie przelotu sięgają od miejscowości Morsko na północny zachód od Tarnowa, wzdłuż Wisły, przez Sandomierz, Kraśnik kończąc nad Obrokami. 

Cały kadr w pełnym rozmiarze dostępny jest tutaj (uwaga, duży plik ok. 10MB). Centralna zmniejszona część znajduje się poniżej. Aby zdjęcia umieszczone w artykule otworzyć na komputerze w pełnej rozdzielczości proszę kliknąć na nie prawym klawiszem myszki i wybrać „Otwórz obraz w nowej karcie” lub „Otwórz obraz w nowym oknie” lub „Zapisz obraz jako...”.


To, co na początku rzuca się w oczy, to równe rzędy dziesiątków poustawianych na polach wokół miejscowości. Nie może to dziwić zważywszy na okres, w którym wykonano fotografie, ale też uświadamia, że mimo często tragicznych zdarzeń związanych z wojną trwająca już 5 lat, intensywnymi działaniami wojsk obu stron w ostatnich tygodniach trzeba było prowadzić względnie normalne życie, zadbać o to, żeby było co włożyć zimą do garnka, wykonywać codzienne obowiązki w gospodarstwie.


Wcześniej pisałem, że ciężki sprzęt przejechał polami na wschód od szosy lubelskiej – możemy zobaczyć ślady gąsienic czołgów na polach. Czasem omijających snopki, czasem przecinających nieskoszone pola. Sama wieś wygląda na nienaruszoną przechodzącym frontem.[edit: nie jest to prawdą, na podstawie relacji Józefa Cagara w centralnej części Wilkołaza I nastąpiło starcie wojsk, w wyniku czego zniszczeniu uległa pewna liczba budynków; po szczegóły zapraszam do artykułu Wilkołaz 1944 - aneks]  Na południe od Wilkołaza można dostrzec liczne ślady po wybuchach, pewnie tam wojska 3 Armii Gwardii z I Frontu Ukraińskiego Armii Radzieckiej napotkały opór cofających się wojsk niemieckich. Kraśnik został zajęty przez tę armię 27-28 lipca, a więc mniej więcej w tym czasie w Wilkołazie miały miejsce opisane wyżej wydarzenia.
Przyjrzyjmy się bliżej samej wsi. Większość budynków stoi do dzisiaj. Zachęcam Czytelników do odszukania własnego domu i gospodarstwa. Widzimy klasyczną zabudowę wzdłuż Wilkołaza II i III. Od strony drogi budynek mieszkalny, za nim podwórko i zabudowania gospodarcze ustawione w kształt litery U. Mam prośbę o kontakt od osoby, która wie czym były wyraźnie widoczne okręgi za prawie każdą stodołą od strony pola (miejsce na obornik, stogi słomy czy coś innego?).[edit: dziękuję kilku osobom, które słusznie skojarzyły te kręgi z kieratami poruszającymi maszyny  (młockarnie, sieczkarnie itp.). Same kieraty znajdowały się wewnątrz kręgów, które były  wydeptane przez konie. Kiedyś kieraty były powszechne, obecnie można je spotkać głównie w skansenach.)]  Ponieważ po deszczach lub wiosennych roztopach trudno było przejść drogą wzdłuż wsi, mieszkańcy wydeptali „chodniki” – ścieżki po obu stronach drogi. Wyraźnie widać je na lewym zdjęciu powyżej. Na podstawie tego samego fragmentu można stwierdzić, że pierwotnie Wilkołaz III był połączony z Piekłem prostym skrzyżowaniem dróg. Dopiero przebudowa linii kolejowej w 1927 roku wymusiła zmianę przebiegu ostatniego odcinka drogi z III Wilkołaza tak by umożliwić przejazd pod wiaduktem. A propos linii kolejowej, to wyraźnie widać pozostałości starego przebiegu torów na wschód od obecnie istniejących oraz ślad po przystanku kolejowym tuż obok szosy zakrzowieckiej w Wilkołazie Górnym (proszę spojrzeć na umieszczone wyżej zdjęcie fragmentu obejmującego folwark, z prawej).
Nie znajdziemy za to zalewu, są tylko podmokłe łąki po obu stronach torów. Obecny budynek szkoły ledwo wychylił się znad ziemi, a wybuch wojny przerwał budowę – zaznaczone są tylko fundamenty, a stary budynek szkoły nadal spełniał swoje funkcje. Historia budowy szkoły jest opisana w artykule Projekt Szkoły Podstawowej. Obok niego budynek gminy, a po drugiej stronie drogi przy skrzyżowaniu nieistniejący już budynek, w którym jeszcze w latach 80. był sklep obuwniczy i „mydło i powidło”.
Za skrzyżowaniem tuż przy drodze lubelskiej możemy dostrzec mały budyneczek – to sklep, który widnieje na innym zdjęciu udostępnionym niegdyś przeze mnie stronie parafialnej pokazującym skrzyżowanie z szosą zakrzowiecką w stronę kościoła. Samo otoczenie kościoła w zasadzie się nie zmieniło, oprócz zabudowania terenu między kościołem a szosą lubelską. Nie ma obecnie tylko pięknych lip widocznych na zdjęciu lotniczym naprzeciwko kościoła, a wyciętych w latach 90.
Kierując się w stronę Zakrzówka docieramy do cmentarzy. Stary cmentarz niestety bardzo zaniedbany, zarośnięty co widać zarówno na zdjęciu lotniczym jak i na poniższym zdjęciu wykonanym prawdopodobnie w podobnym okresie. Na nowej części dopiero od kilkunastu lat rozpoczęły się pochówki i widać, że jeszcze jest opustoszały. Za cmentarzami docieramy do folwarku – pięknie zadbane otoczenie, sady i ogród. Moja kolejna prośba – jeśli ktoś z Czytelników dysponuje zdjęciami, na których znajduje się dworek to mam prośbę o kontakt.

Jak zwykle zachęcam do przyjrzenia się źródłom, poszperania w archiwach i proszę o kontakt osoby, które dysponują starymi zdjęciami i innymi materiałami związanymi z historią Wilkołaza.