Pomysł pacyfikacji Wilkołaza w 1940 roku
Historia pacyfikacji podkraśnickich wsi w 1944 roku jest wstrząsająca. Jej wspomnienie znajduje się w artykule Pacyfikacja podkraśnickich wsi 2 lutego 1944. Okazuje się, że pewien epizod z 1940 roku mógł skończyć się podobną tragedią w Wilkołazie.
Cała historia została opisana w biografii Odilo Globocnika (wyd. Replika, 2009). Globocnik był dowódcą SS i policji na dystrykt lubelski Generalnego Gubernatorstwa. Prawdopodobnie to on był pomysłodawcą wymordowania Żydów w obozach zagłady, a wiosną 1942 roku kierował akcją "Reinhardt", w wyniku której zgładzono 1.8 miliona Żydów z GG i Okręgu Białystok.
Otóż ówczesny dowódca żandarmerii w okręgu lubelskim Ferdynand Hahnzog odebrał w lutym 1940 r. telefon od adiutanta Globocnika - Reinholda von Mohrenschildta z szokującym rozkazem.
[...] polecił jechać do Wilkołaza, małej wsi leżącej w pobliżu Kraśnika. Hahnzog miał otoczyć wieś, zlikwidować wszystkich mężczyzn, a kobiety i dzieci posłać do obozu. Po ogołoceniu wsi z wszystkiego, co było coś warte, miał spalić domy.
Scenariusz taki miał się ziścić dokładnie dwa lata później w Borowie, Szczecynie i Łążku.
Na szczęście Hahnzogowi nie po drodze było z Globocnikiem - między innymi w grę wchodziła swego rodzaju rywalizacja między różnymi strukturami okupanta o praktyczną kontrolę nad zajętymi terenami (Wehrmachtem, administracją cywilną, SS, służbą bezpieczeństwa i policją). Po wojnie twierdził też, że starał się trzymać siebie i żandarmerię z dala od akcji związanych z eksterminacją Żydów i Polaków.
Po usłyszeniu polecenia pacyfikacji Wilkołaza zażądał rozkazu wydanego na piśmie. Mohrenschildt się rozłączył, a pisma Hahnzog nigdy nie otrzymał. Dowódca żandarmerii nie poniósł żadnych konsekwencji, choć znanym faktem była bezwzględność Globocnika wobec nieposłuszeństwa, a "zdrajców" z reguły karał śmiercią. Być może był to tylko okrutny żart, który mógł się przerodzić w prawdziwy dramat.
Dziękuję Panu Jackowi Pałce za informację na ten temat.